Forum www.rkka.fora.pl Strona Główna www.rkka.fora.pl
Forum poświęcone Armii Czerwonej
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

"Rukopłikładstwo" jako styl dowodzenia

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.rkka.fora.pl Strona Główna -> Armia Czerwona 1941 - 1945
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
kawher




Dołączył: 08 Cze 2012
Posty: 76
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 19:49, 14 Sie 2012    Temat postu: "Rukopłikładstwo" jako styl dowodzenia

W czasie drugiej światowej (po niej ponoć też) w siłach zbrojnych ZSRR szeroko wykorzystywane było przez przełożonych rukopłikładstwo. Czyli mordobicie. Marszałkowie lali generałów, generałowie pułkowników itd. Który z wyższych dowódców Wielkiej Ojczyźnianej szczególnie Waszym zdaniem lubił ten styl dowodzenia? Ponoć wyjątkowo ciężką rękę miał Koniew? Potrafił nawet swego szefa sztabu tak wystrzelać po mordzie, że aż lała się krew... Gdy mu ktoś zwrócił uwagę na takie postępowanie, to miał stwierdzić iż "chyba lepiej mordę obić niż rozstrzelać". Inni jednak i mordy obijali i rozstrzeliwali. Kto z sowieckich dowódców zasługuje na miano największego mordobijcy?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
al-muell




Dołączył: 04 Sty 2012
Posty: 717
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wrocław

PostWysłany: Wto 21:53, 14 Sie 2012    Temat postu:

Ja słyszałem tylko, że Timoszenko miał zwyczaj okładać podwładnych batem, ale może to tylko plotka.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Piotr2104
Politruk



Dołączył: 22 Lis 2010
Posty: 238
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 0:19, 15 Sie 2012    Temat postu:

W przypadku Timoszenki - pochodził z Ukrainy, tam okładanie podwładnych batem ma dłuuga tradycję...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
kawher




Dołączył: 08 Cze 2012
Posty: 76
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 21:38, 15 Sie 2012    Temat postu:

Od rukoprikładstwa (rukopłikładstwa? - spotkałem się u nas z oboma określeniami, wie ktoś które jest prawidłowe?) nie stronił ponoć i Żukow. Sławny lotnik G.F. Bajdukow wprost określał go mianem zwierzaka (właściwie użył nazwy "зверюга"). Generał Jeremienko opisywał Gieorgija Konstantynowicza jako uzurpatora i grubianina, wyższej klasy karierowicza. Na temat samego Jeremienki zachowała się skarga złożona na ręce Stalina przez członka rady wojennej 13-tej armii sekretarza KC Komunistycznej Partii Białorusi Ganienko:
Znajdując się na linii frontu, razem z generałem Jefremowem wróciliśmy do grupy operacyjnej sztabu armii dla opracowania rozkazu do natarcia. Tutaj przybył dowodzący frontem Jeremienko z członkiem rady wojennej Mazepowem. (...) Jeremienko nagle zaczął oskarżać radę wojenną o tchórzostwo i zdradę Ojczyzny. Na moją uwagę, że rzucać takie ciężkie oskarżenia nie wypada, Jeremienko rzucił się na mnie z pięściami i kilka razy uderzył po twarzy, groził rozstrzelaniem. Powiedziałem - rozstrzelać może, ale poniżać godność komunisty i deputowanego Rady Najwyższej nie ma prawa. Wówczas Jeremienko złapał za mauzer, ale wmieszanie się Jefremowa przeszkodziło mu oddać strzał. Potem zaczął grozić rozstrzelaniem Jefremowowi. W czasie całej tej sceny Jeremienko histerycznie wykrzykiwał przekleństwa (...) Jeremienko chwalił się, jakoby z polecenia samego Stalina, pobił kilkunastu dowódców korpusów, a jednemu rozbił głowę
Jeremienko przejawiał też sporo inicjatywy w gnojeniu zwykłych żołnierzy. Bodajże w styczniu 1942 doszedł do wniosku iż jego sołdaty nie są odpowiednio zahartowane do działań w zimie. Nakazał im przenieść się do lasu i żyć w szałasach o suchym prowiancie bez rozpalania ognisk. Po paru dniach takiego "surwiwalu" przy trzydziestostopniowych mrozach żołnierze modlili się aby wreszcie przyszedł rozkaz natarcia.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
al-muell




Dołączył: 04 Sty 2012
Posty: 717
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wrocław

PostWysłany: Śro 22:54, 15 Sie 2012    Temat postu:

Wariant pierwszy jest raczej poprawny.
Zukow podobno w ogóle był nielubiany przez podwładnych. Pewna białoruska pisarka wspominała, że zdarzyło jej się leżeć w szpitalu, gdzie pojedynczy pokój miał pewien bardzo samotny "dziadek", którego poza ochroną i lekarzami nikt nie odwiedzał. Okazało się, że to wielki Żukow - porzucił rodzinę, nowa żona nie była zainteresowana odwiedzaniem "dziada", a i żaden ze współpracowników nie tęsknił za najsławniejszym dowódcą Wielkiej Ojczyźnianej. Podobno pod koniec życia zraził do siebie absolutnie wszystkich.
W sumie, jeśli się przyjrzeć, to każdy prędzej czy później chciał się od niego uwolnić - Stalin, Beria, Chruszczow...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
kawher




Dołączył: 08 Cze 2012
Posty: 76
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 20:17, 16 Sie 2012    Temat postu:

Żukow miał się narazić wielu wysoko postawionym weteranom Wielkiej Ojczyźnianej swymi "Wspomnieniami i refleksjami". Nagminnie miał w nich przypisywać sobie cudze osiągnięcia, a innych obarczać swymi błędami. Irytowało jego strojenie się w szaty militarnego geniusza. Tymczasem jedyne co potrafił to bezwzględnie egzekwować od podległych mu wojsk wykonanie rozkazów Stawki, choćby były najgłupsze i doprowadzały do wielkich strat. Nagminnie zabraniał prowadzenia obrony manewrowej czy ataków flankujących. Jego receptą na sukces były czołowe ataki następującymi po sobie falami. Przynosiło to czasami skutki pozytywne, częściej negatywne, ale zawsze doprowadzało do hekatomby ofiar. Był też niesamowicie pamiętliwy i mściwy. Ponoć do końca życia nosił jakiś uraz do Rokossowskiego za (nie wiadomo: rzekomy czy faktyczny) afront, który Konstanty miał mu uczynić gdy był jego przełożonym. Niektórzy twierdzą iż Żukow stał za represjonowaniem Rokossowskiego.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
al-muell




Dołączył: 04 Sty 2012
Posty: 717
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wrocław

PostWysłany: Czw 21:00, 16 Sie 2012    Temat postu:

No, Żukow może nie był geniuszem taktycznym, finezji nie miał za grosz.Ale nie da się ukryć, że był skuteczny. Też nie ma co go całkiem deprecjonować, bez względu na to jaką by był świnią. Do represji wobec Rokossowskiego mógł się p[rzyczynić jedynie w niewielkim stopniu - np. donosząc. Prawdopodobnie Rokossowski i tak poszedłby siedzieć.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
kawher




Dołączył: 08 Cze 2012
Posty: 76
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 10:15, 17 Sie 2012    Temat postu:

Oficjalna sowiecka historiografia przez niemal pół wieku robiła z Żukowa herosa bez skazy idącego od zwycięstwa do zwycięstwa. Pod tym kątem pisano podręczniki i zmieniano wspomnienia uczestników tamtych wydarzeń. Obecnie trudno jest oddzielić fikcję od prawdy. Możliwe, że na fali odbrązawiania pseudobohaterów wahadło wychyla się w drugą stronę i Żukowowi dostaje się także za winy przez niego nie popełnione. Cóż, tak już bywa z kłamcami i uzurpatorami...

W każdym bądź razie "geniusz" Gieorgija Konstantynowicza miał się objawić już w okresie międzywojennym. N.p. podczas jednych z wielkich manewrów z połowy lat 30. "Gieorgij Niezwyciężony" rozkazał swej dywizji kawalerii dokonać szarży na czołgi "nieprzyjaciela". Czym by to się skończyło w warunkach prawdziwego boju - nietrudno sobie wyobrazić.

Na wyżyny dyletantyzmu Żukow wszedł podczas walk nad Chałchyn-Gołem. Może urywek z książki Andrieja Smirnowa "Krach 1941 - represje nie zawiniły!":
(...) podobny dyletantyzm zademonstrował i nowy dowódca 57-go korpusu G.K.Żukow. Rzecz idzie o jego sławetnym rozkazie 11-tej brygadzie czołgów lekkich z 3 lipca 1939 zaatakowania przeciwpancernej obrony Japończyków na górze Bani-Cagan bez wsparcia piechoty i artylerii (...) Cena za ignorowanie współdziałania rodzajów wojsk była kolosalna: ze 132 czołgów BT-5, które 3 lipca poszły do ataku, stracono 82 to jest 62%! Atakujący w ślad za czołgami przy takimże braku wsparcia artylerii i piechoty 247-my batalion samochodów pancernych stracił 33 z 50 swoich BA-6 i BA-10 to jest 66%
Żukow dowodził tak nieumiejętnie, że Woroszyłow 12 lipca telegraficznie musiał wyjaśniać mu podstawowe zasady sztuki wojennej. Telegrafował m.in.:
(...) Niesiemy ogromne straty w ludziach i sprzęcie (...) należy nie ograniczać się do czołowych ataków, a systematycznie obchodzić prawe i lewe flanki przeciwnika, mając do tego celu skoncentrowane dostateczne siły na flankach z oddziałami czołgów włącznie
Czyżby pomysł na sierpniową operację okrążenia Japończyków przynależał się Woroszywołowi a nie Żukowowi?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.rkka.fora.pl Strona Główna -> Armia Czerwona 1941 - 1945 Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin